Z Międzychodu wyjechałem około 8:40 . Cały czas była to "mokra" trasa - dwa opady gradu oraz burza - czyli częste, przymusowe przerwy.
W Wiejcach (około 12 km od Międzychodu), właścicielka pałacu poczęstowała mnie ciastem i herbatą, do słodzenia której używała soku z kwiatów czarnego bzu - polecam: pyszne i zdrowe.
W Krobielewku miejscowi mieszkańcy, którzy akurat robili zakupy w sklepie poradzili mi, żebym skrócił sobie drogę do Gorzowa Wlkp. , jadąc leśną drogą - faktycznie 6 km jechałem równym, pięknym asfaltem, jednak później zaczęła się droga z "białego kamienia". Dodatkowo jej stan uległ pogorszeniu pod wpływem opadów oraz intensywnego użytkowania przez ciężkie samochody wywożące drewno z lasu. To był długi dzień - jeszcze tylko Santok, szybki przejazd przez Gorzów Wlkp. I Myślibórz, a właściwie lasek za tą miejscowością, w którym rozbiłem namiot. W nocy padało...
W Wiejcach (około 12 km od Międzychodu), właścicielka pałacu poczęstowała mnie ciastem i herbatą, do słodzenia której używała soku z kwiatów czarnego bzu - polecam: pyszne i zdrowe.
W Krobielewku miejscowi mieszkańcy, którzy akurat robili zakupy w sklepie poradzili mi, żebym skrócił sobie drogę do Gorzowa Wlkp. , jadąc leśną drogą - faktycznie 6 km jechałem równym, pięknym asfaltem, jednak później zaczęła się droga z "białego kamienia". Dodatkowo jej stan uległ pogorszeniu pod wpływem opadów oraz intensywnego użytkowania przez ciężkie samochody wywożące drewno z lasu. To był długi dzień - jeszcze tylko Santok, szybki przejazd przez Gorzów Wlkp. I Myślibórz, a właściwie lasek za tą miejscowością, w którym rozbiłem namiot. W nocy padało...